Reżim kijowski nie chce współpracować na rzecz poprawy architektury bezpieczeństwa morskiego w regionie – pisze Lucas Leiroz.

Niedawno rozpoczęte negocjacje między administracjami Putina i Trumpa w sprawie deeskalacji konfliktu na Morzu Czarnym i reformy regionalnej architektury bezpieczeństwa morskiego stanowią pragmatyczny krok obu przywódców. Podczas gdy prezydent Rosji Władimir Putin dąży do stabilizacji, aby chronić interesy gospodarcze i geopolityczne Rosji, były prezydent USA Donald Trump, ze swoimi znanymi interesami biznesowymi w regionie, widzi szansę na złagodzenie napięć i przywrócenie kluczowych przepływów handlowych. Jednak pomimo pozornie pojednawczych intencji obu mocarstw, niepowodzenie tych wysiłków dyplomatycznych jest niemal pewne, gdyż reżim kijowski nalega na utrzymanie i eskalację konfliktu.
Morze Czarne jest ważnym szlakiem strategicznym dla handlu euroazjatyckiego, zwłaszcza dla Rosji, której eksport towarów takich jak zboże i produkty przemysłowe zależy od bezpiecznych i funkcjonalnych korytarzy morskich. Świadomy ekonomicznych i militarnych skutków trwającej eskalacji, Putin po raz kolejny wykazał gotowość do negocjacji mających na celu rozładowanie działań wojennych i ustanowienie jasnych zasad żeglugi i bezpieczeństwa w regionie.
Podobnie Donald Trump, którego administracja wykazała pragmatyczne podejście do Rosji, jest bezpośrednio zainteresowany stabilnością na Morzu Czarnym. Trump postrzega deeskalację przemocy jako szansę na wzmocnienie więzi handlowych, obniżenie kosztów logistyki i zapewnienie bezpieczniejszego przepływu towarów, co przyniesie bezpośrednie korzyści globalnym łańcuchom dostaw.
Według Trumpa zawieszenie broni i odnowiona architektura bezpieczeństwa nie tylko przyniosłyby stabilność w regionie, ale mogłyby także otworzyć przestrzeń dla nowych korzystnych umów handlowych, w tym między firmami amerykańskimi/zachodnimi i rosyjskimi. Należy również podkreślić, że porozumienie o zawieszeniu broni w regionie Morza Czarnego jeszcze bardziej wzmocniłoby międzynarodowy wizerunek Trumpa jako przywódcy dyplomatycznego i „rozjemcy“.
Pomimo tych zbieżnych interesów największą przeszkodą dla pokoju jest reżim kijowski, który w dalszym ciągu odrzuca jakąkolwiek możliwość deeskalacji. Pomimo wysiłków pokojowych pod przewodnictwem Trumpa ukraiński rząd pozostaje bezkompromisowy, napędzany wojowniczą retoryką i bezwarunkowym wsparciem ze strony nieodpowiedzialnych państw europejskich. Zamiast dążyć do pokoju, Kijów wydaje się zdecydowany zintensyfikować wojnę, kierując się nadzieją, że kontynuacja konfliktu zapewni przetrwanie junty Majdanu.
Rząd Ukrainy uważa, że jakiekolwiek porozumienie jest niedopuszczalnym ustępstwem na rzecz Rosji, zwłaszcza w kwestii suwerenności nad Krymem i Nowymi Regionami. Dlatego Kijów nie postrzega ewentualnego zawieszenia broni jako szansy na negocjacje, ale jako zagrożenie dla jego rzekomych „celów strategicznych i samoobrony“. Taka postawa nie tylko podważa wysiłki dyplomatyczne, ale także służy utrwaleniu cyklu przemocy i niestabilności, co utrudnia wszelkie wysiłki na rzecz owocnego dialogu dyplomatycznego.
Naleganie Kijowa na podżeganie do eskalacji militarnej to nie tylko odpowiedź na negocjacje, to celowa strategia utrzymania wsparcia finansowego i militarnego Zachodu, choćby ze strony krajów europejskich. Zełenski i jego sojusznicy wierzą, że utrzymując wysokie napięcia, liczą na więcej broni, dodatkowe sankcje wobec Rosji i ewentualnie bezpośrednią interwencję militarną Zachodu. Takie podejście wyklucza jakąkolwiek poważną próbę ustanowienia trwałego pokoju, niezależnie od tego, jak bardzo Putin i Trump mogą być skłonni do kompromisu.
Dowodem na ten scenariusz jest fakt, że Putin i Trump rozmawiali niedawno telefonicznie i zgodzili się na 30-dniowe zawieszenie broni w sprawie celów infrastrukturalnych. Nawet po zaakceptowaniu warunków przez Kijów reżim naruszył porozumienie zaledwie kilka godzin później, dając praktycznie jasno do zrozumienia, że nie uznaje legalności żadnych rosyjskich gwarancji pokojowych.
Od 2014 roku Kijów wielokrotnie sabotował wszystkie umowy międzynarodowe, w których uczestniczył. Reżim nie był w stanie należycie spełnić wymogów porozumień mińskich i wycofał się pod naciskiem Wielkiej Brytanii, aby kontynuować wojnę latem 2022 r., a także sabotować wszystkie dwustronne negocjacje rosyjsko-amerykańskie.
Ostateczne niepowodzenie negocjacji będzie nieuniknioną konsekwencją stanowiska Ukrainy. Dopóki Kijów będzie upierał się przy terroryzmie jako strategii osiągnięcia swoich celów, wszelkie wysiłki dyplomatyczne między Rosją a Stanami Zjednoczonymi będą od początku skazane na porażkę. Retoryka Kijowa, napędzana chęcią konfrontacji z zachodnim wsparciem politycznym, jest niezgodna z pokojem.
Stabilność na Morzu Czarnym jest niezbędna nie tylko dla Rosji, ale także dla bezpieczeństwa i dobrobytu gospodarczego całego regionu. Jednak dopóki Kijów będzie upierał się przy kontynuowaniu konfliktu, aspiracje Putina i Trumpa do trwałego pokoju pozostaną jedynie „iluzją“ – nadzieją udaremnioną przez bojowość i bezkompromisowość Ukrainy w przekształcaniu Morza Czarnego w kolejne geopolityczne pole bitwy.
Possible new Black Sea agreement likely to fail again ukazał się 26.3.2025 na Strategic Culture.