Gabriel Maciejewski na swoim blogu (http://coryllus.pl/?p=2634) zamieścił ciekawy tekst dotyczący czeskiego ruchu oporu i gry agentur w czasie ostatniej wojny światowej.

Na koniec opisał działalność grupy braci Mašinów już w czasach powojennych. A ponieważ przy okazji znalazło się tam kilka uogólnień, warto do tematu powrócić.
    
Najpierw sprostowanie: premier Czech Mirek Topolanek nie wręczył prywatnego medalu, bo premier jakiegokolwiek rządu nie działa prywatnie, ale medal in memoriam za zasługi poniesione w walce z komunistycznym reżimem braciom Józefowi i Ctiradovi Mašinom mieszkającym na stale w USA. Trzeci medal wręczył po powrocie do kraju Milanovi Paumerovi. Plan  Topolanka do ostatniej chwili trzymany był w tajemnicy i był przełomem obowiązującego od aksamitnej rewolucji tabu. Do tej pory na coś takiego nie odważył się nikt. Dla jednych są bohaterami, dla innych – bandytami. Być może podział ten wynika z faktu, że stali się wyrzutem sumienia dla Czechów godzących się mniej lub bardziej dobrowolnie na współpracę z komunistami. Oni nie tylko na współpracę nie poszli, komunistów nie uznali, ale co najważniejsze, cała wyżej wymieniona trójka dokonała brawurowej i udanej ucieczki z Czechosłowacji do Berlina Zachodniego. Było to w 1953 r.
    Mašinovie to nie rozbitkowie społeczni, jak byli przez lata przedstawiani przez komunistyczną propagandę. Pochodzili z rodziny o patriotycznych tradycjach. Wzorowali się na swoim ojcu – gen. bryg. Józefie Mašinie, bohaterze ruchu oporu w walce z hitlerowcami. Tenże, wraz z dwoma innymi - Józefem Balabanem i Wacławem Moravcem, znani jako „trzej królowie”, zajmowali się głównie zbieraniem i przekazywaniem informacji do Londynu. W trakcie jednej z takich akcji zostali ujęci, a wkrótce potem - rozstrzelani.
    Inną drogę wybrał młodszy z Józefów.  Działalność rozpoczęli w 1950 r. nie mogąc pogodzić się z represjami jakie komunistyczny rząd Klemensa Gottvalda zgotował Czechom po zamachu w 1948 r. Jego grupa to głównie akcje sabotażowe. Planowali nawet zamach na samego Gottvalda, co potwierdził Paweł Zacek z Instytutu d/s Totalitarnych Reżimów. W 1951 planowali pierwszą ucieczkę. Cieżąrówką m-ki steyer chcieli przebić się do Niemiec Zachodnich, ale nie uzyskali pozwolenia na przebywanie w strefie przygranicznej. Na dodatek, podczas rewizji w domu w Podebradach, znaleziono mały arsenał: kilka pistoletów, granaty, amunicję. Za to  sierpniu 1952 r.skazano Ctirada Mašina na 2,5 roku więzienia i pracy w kopalni uranu w Jahymovie, które opuścił w wyniku amnestii po śmierci Gottvalda w maju 1953 r.  Gdy jednak pierścień zaczął się zacieśniać, musieli uciekać.
    Wśród uciekających, prócz braci Mašinów i Milana Paumera byli także Wacław Šveda i Zbyszek Jonata. Wiedzieli, że nie mają odwrotu. W domu czekała ich szubienica. Ucieczkę zaplanowali na kilka dni. Trwała miesiąc.
    Z Pragi wyszli 2 października. Bez przeszkód przekroczyli granicę Niemiec Wschodnich idąc z Chumutova przez Górę Św. Katarzyny. Ale tu popełniają pierwszy błąd próbując ukraść samochód. Drugi, to próba jazdy pociągiem. Niemiecki kasjer nabrał podejrzeń, gdy jakiś chłop mówiący z obcym akcentem kupił 5 biletów i zameldował komu trzeba. W Ucro czekał ich 15-osobowy „komitet powitalny”. Nie chcieli się poddać, zaczęli strzelać. Wtedy zginął 1 niemiecki policjant. Ale i grupa Mašinów została rozbita. Jonata początkowo ukrył się  stercie buraków, a potem, ruszył dalej. Został złapany podczas kontroli drogowej. Tłumaczył, że jest studentem. Nigdy się nie dowiedział, skąd Niemcy mieli jego zdjęcie. Dzień później w pobliżu wsi Waldov znowu trafili na patrol. W trakcie strzelaniny zginęło 2 kolejnych policjantów, ale Švedo,  postrzelony, nie mógł dalej uciekać. Pozostali ukryli się  lesie. Znaleźli kryjówkę w stosie zwalonych pni drzew i gałęzi. Wiedzieli, że już są blisko celu. „Gdyby was postrzelili, nie możecie nawet jęknąć” rozkazał Józef. Nie było okazji sprawdzić. Niemieccy żołnierze kilkakrotnie przechodzili obok, strzelali do innych zwałów ale ich nie odkryli. Po latach Mašin powie, że wtedy miał wrażenie, iż ktoś nad nimi trzyma ochronną rękę.
    Potwierdziło się to, gdy doszli do autostrady w okolicy Zossen. Przekroczyli ją przez biegnący nad nią wiadukt. Za nim trafili na budkę wartowniczą. Niemiecki strażnik wziął ich na muszkę, ale poślizgnął się i upadł. Padając wystrzelił trafiając Paumera w brzuch, ale udało im się go obezwładnić.  Dalej Ctirad pojechał pociągiem towarowym, a Pepik i Paumer przedarli się przez druty. Część zachodnią Berlina poznali po tym, że była lepiej oświetlona. Paumer trafił do szpitala a  Mašinowie w ręce amerykańskiego wywiadu. Po kilku latach cała trójka zamieszkała w USA. Tam Paumer wstąpił do wojska. Walczył z komunistami w Korei.
    Komuniści zażądali ich wydania. Spotkawszy się z odmową, urządzili pokazowy proces pozostałym członkom grupy. Wyrok był tylko jeden. Śmierć. W więzieniu znalazła się matka Mašinów, która wkrótce zmarła.  Represje spotkały też ich siostrę.
    Przeciwnicy  Mašinów podnoszą kilka zarzutów. Najważniejszy to 6 śmiertelnych ofiar ich ucieczki. Nie jest to dokładnie prawdą. W trakcie ucieczki zginęło 3 policjantów wschodnioniemieckich. Trzy inne ofiary to 2 plicjantów czeskich i jeden kasjer. Ci zginęli w latach 1951-52 w Chlumci n/Cidliną i w Čelakovicach  podczas napadu na stację SNB i rabunku kasy.  Po latach Paumer przyznał, że nie żałuje ofiar, choć nie planowali zabójstw. W Chlumci źle ogłuszyli esenbaka, który sięgnął po broń, ale Pepa (Józef Mašin) strzelił pierwszy. W  Čelakovicach esenbak nie chciał wydać broni. Został zasztyletowany. Kasjer zaś zginął przypadkowo, walcząc o broń z Pepem.
    Opozycja jest oburzona.  Sam Topolanek mówi, że nie można zapominać o dużo większej liczbie ofiar komunistów. Przeprowadzone ad hoc sondaże wskazują na podział społeczeństwa. Rozważał przyznanie takich odznaczeń pośmiertnie pozostałym członkom grupy.
    Piotr Hajek, rzecznik Wacława Klausa mówi, że prezydent nie ma argumentów aby przyznać im państwowe odznaczenia.
    Łagodniej ocenia Piotr Koura z Instytutu Studiów Totalitarnych Reżimów postrzegając grupę Mašinów jako „stosującą środki adekwatne do sytuacji” i dodaje: „W Polsce o heroiczności takich czynów się nie dyskutuje. Nasi sąsiedzi działali także w antyhitlerowskim i antykomunistycznym ruchu oporze, daleko bardziej stosując ostre środki niż to robili Czesi.”
    W 2001 r., w wieku 76 lat, do Czech wrócił Milan Paumer. Zamieszkał w Podebradach. Na zarzuty, że ich działania nie były legalne odpowiadział krótko: „komuniści mieli swoje prawa. Dlaczego nie mogliśmy walczyć ze złem z bronią w ręku? Oni strzelali z prawdziwej broni i myśleli, że my będziemy w nich rzucać knedlikami. Ale tak się nie stało”. Paumer zmarł w Pradze w 2010 r.
    Przywódca grupy, Józef Mašin do kraju nie wrócił. Przyznał, że wyjechał „z myślą aby wrócić do wolnej i demokratycznej Czechosłowacji. A tego nie da się powiedzieć o obecnych Czechach. To absurd, że sędziowie, będący filarami tamtego reżimu – zostali”.
    W 2010 roku grupa senatorów złożyła wniosek o nadanie im państwowych odznaczeń, jakie corocznie, 28 października, przyznawane są za zasługi przez prezydenta Republiki Czeskiej. Zgłoszono 95 osób, prócz członków grupy Mašinów m.in, piosenkarzy: Helenę Vondračkovą i Karela Gotta.Ostateczna. Prezydent się wahał, ale z Milan Paumer nie rozpaczał: "ja od tego prezydenta odznaczenia dostać nie chcę. Chciałbym ale od takiego, który miałby odwagę uznać walkę o wolność i demokrację za ruch oporu wobec komunizmu/.../ Ta republika potrzebuje ludzi nie bojących się wypowiadać swoich poglądów i wskazywać na wpływy komunistyczno-socjalistycznych struktur/.../ Gdy wspominam naszych towarzyszy broni – Vaclava Šveda, Zbynka Jonatę, których komuniści stracili, zastanawiam się, co by powiedzieli widząc komunistów zasiadających w parlamencie i mających czelność mieć pełną gębę frazesów o prawie i moralności”.
Ostatecznie cała trójka, prócz medalu Topolanka, otrzymała odznaczenie „Złotej Lipy” przyznawane przez ministra obrony Czech. Pozostała dwójka – Zbynek Jonata i Wacław  Šveda nie otrzymała niczego; nie ma nawet grobu. Po śmierci w 1955, ich zwłoki zostały spalone a urny z prochami zniszczone.
    Ctirad Mašin zmarł w Cleawlend w 2011 r. „Udowodnił swój heroizm przez swój opór wobec totalitarnej dyktatury” - oświadczył Petr Nečas, były premier czeskiego rządu.
    W latach 70.tych nakręcono w Czechosłowacji propagandowy film „30 przypadków majora Zemana”. W 1990 r. Ota Rambosek, amerykański pisarz czeskiego pochodzenia, napisał książkę na podstawie wspomnień  członków grupy pt. „Jenom ne strach” (Tylko nie strach), której wydania podjęło się wydawnictwo Josefa  Škvoreckego, jednak na skutek nacisków ówczesnego prezydenta Wacława Havla, do edycji nie doszło.
    Można zastanawiać się skąd ta niechęć jednych opozycjonistów do innych. Sprawa wydaje się prosta: opozycja koncesjonowana nie będzie tolerować opozycji spontanicznej, będącej dla niej konkurencją. Tym bardziej jako tako skutecznej, bo ucieczka mbyła skuteczna. Ale jest jeszcze coś: spontaniczne działanie jest tym bardziej niebezpieczne dla każdej wladzy, bo zrodić może naśladowców, oblić mit, że niczego nie da się zrobić i że nie warto. Dlatego zawsze aby temu zapobiefc stosuje się odpowiednią alternatywę.