Tym razem kolejny tekst Mikołaja Starikowa, oznaczony jako Epizod 3. Autor postrzega historię z rosyjskiego punktu widzenia.

 

Epizod 3

Mikołaj Starikow

 

„Austriacki i rosyjski imperator nie mają usuwać jeden drugiego i brukować drogę dla rewolucji” - arcyksiążę Franciszek Ferdynand

Była to typowa, niczym nie wyróżniająca się wizyta wysokiego przywódcy imperium w jednym z ważnych miast. Dla nas nie byłaby interesująca, gdyby nie jedni „ale”. W wyniku łańcucha dziwnych i podejrzanych zdarzeń, w onym dniu doszło do śmierci następcy tronu austriackiego i początku pierwszej wojny światowej...

Ten fatalny dzień rozpoczął szereg dziwnych zdarzeń i austriacki następca tronu zmarł w wyniku tychże „przypadków”. Planowo miał gość honorowy uczestniczyć w przyjęciu na ratuszu a następnie obejrzeć miejscowe osobvliwości. Ale zaraz po części powitalnej na dworcu, Franciszek Ferdynand i jego żona wskoczyli do otwartego wozu i pospieszył do miasta, podczas gdy ich ochrona z jakiegoś dziwnego powodu pozostała na dworcu, co jest o tyle dziwne, że informacje o zagrożeniu zamachem krążyły już dzień wcześniej. Nawet gdy serbski poseł w Austro-Węgrzech ostrzegał przed zamachem, nie podjęto żadnych szczególnych środków ostrożności. Wybór daty: 28 czerwiec 1914 r. był także dziwny. Właśnie w tym dniu w 1389 r. armia turecka pokonała Serbię przez co tamtejsi Słowianie stracili niepodległość na setki lat. W 1878 r. Bośnia i Hercegowina w efekcie wojny rosyjsko-tureckiej znalazła się pod okupacją Austrii, a w 1908 r. została oficjalnie anektowana do cesarstwa Habsburgów. Wyznaczenie na ten dzień wojskowych uroczystości na cześć nowych „okupantów” graniczyło z prowokacją. Ale ani data, ani marszruta arcyksięcia nie zostały zmienione.

Kolumna czterech aut z prędkością 12 km na godzinę jechała pełnym ludzi nabrzeżem Miljacka w atmosferze świątecznej. Widzowie na nabrzeżu machali na cześć książęcej pary. 18-letni obserwator przepchnął się do pierwszego rzędu. Gdy napotkał baczny wzrok policjanta uśmiechnął się i zapytał, czy może zobaczyć auto arcyksięcia i w tej samej chwili rzucił na auto bombę. Kierowca kątem oka zauważył podejrzany ruch, nacisnął gaz i bomba odbijając się od płóciennego dachu pierwszego auta wybuchła pod kołami drugiego. Bomba była napakowana gwoździami. Franciszek Ferdynand nie został zraniony ale jego żona lekko w kark. Rannych zostało 20 osób z tłumu w tym dwóch policjantów. Nedeljko Gabrynowicz, bo tak się ten młody terrorysta nazywał, zaczął uciekać ale zaraz został pochwycony.

Dziwne było to, że mimo tego nieskutecznego ataku, niczego nie zmieniono w planie wizyty. Burmistrz miasta odczytał kwiecistą mowę, ale Franciszek Ferdynand nie wytrzymał i przerwał słowami: „Panie burmistrzu, przyjechałam z przyjacielską wizytą a spotkały mnie bomby. To

okropne!”, ale po chwili opanował się i dodał: „No, proszę dalej!” Na koniec arcyksiążę już spokojny i uśmiechnięty, zapytał starosty”: „To jak myślicie, dojdzie dziś do kolejnego zamachu na mnie?”

Nie znamy reakcji burmistrza jak i dalszych słów arcyksięcia, ale ważniejsze jest, że nie podjęto dodatkowych środków ostrożności. Spójrzmy przez analogię: bomba wybucha obok samochodu austriackiego prezydenta, a w ciągu kolejnych godzin ponownie jedzie on sobie spokojnie przez miasto machając ręką do wiwatującego tłumu. To jest niemożliwe, ale w Sarajewie tak się to właśnie dokładnie stało.

Rząd samochodów jechał wzdłuż promenady w odwrotnym kierunku. Tym razem jechano szybciej. Żona następcy tronu siedziała obok niego wraz z wojskowym gubernatorem Bośni – gen. Potiorkem, który z szablą przy boku stał na lewym stopniu. W pewnej chwili na środku drogi kierowca pierwszego auta pogubił się i skręcił w prawo, w ulicę Franciszka Józefa. Generał zorientował się, że pojechali złą drogą i głośno krzyczał do swego kierowcy. Ten zahamował, zjechał na chodnik i stanął. Cała kolumna ustawiła się za nim, tak, aby nie spowodować korka drogowego. Dlatego samochód arcyksięcia musiał stanąć przed „Morits Schiller Delicatessen“. Całkiem przypadkiem, tam właśnie siedział sobie 19-letni terrorysta, który zapisał się do historii jako Gavrilo Princip. Ale nie tylko to było dziełem przypadku, bo także i to, że auto stanęło prawą stroną do terrorysty, tą stroną, na której nie było żadnej ochrony dla arcyksięcia i jego żony.

Princip wyciągnął rewolwer i dwukrotnie strzelił; pierwsza kula dosięgła Zofii, druga – następcy tronu. Oboje zginęli, osieracając trójkę dzieci w wieku 10, 12 i 13 lat. Princip i jego wspólnik próbowali uciec, ale zostali złapani, pobici i skopani. Odnieśli kilka ran, a ręka Principa musiała być później w więzieniu amputowana. Natychmiast podjęto śledztwo. Trzeba było odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: kto zorganizował zamach. I oto kolejna dziwna sprawa: prowadząc dochodzenie w sprawie zaniedbań ochrony Franciszka Ferdynanda, austro-węgierskie ministerstwo sprawiedliwości wykazało olimpijski spokój. Śledztwo wcale nie było szybkie, jednak niebawem nastąpiła fala zatrzymań i pojawił się jasny obraz sprawy.

Gavrilo Princip powiedział, że zastrzelił arcyksięcia ponieważ „ucieleśniał austriacki imperializm, prezentował austriackie poglądy najgorszego wroga serbskiego narodu”. Po serii przesłuchań zbrodnia została całkowicie wyjaśniona: Franciszek Ferdynand został zabity przez Serbów – studentów uniwersytetu w Belgradzie i członków „Młodej Bośni”, którzy przyjechali z Serbii w tym konkretnym celu. Organizacja ta po raz pierwszy pojawiła w 1912 r. z programem oswobodzenie Serbii spod austriackiego jarzma i utworzenia niezależnego państwa zjednoczonego z prowincjami okupowanymi przez Austrię. Z niej powstała kolejna organizacja - „Czarna ręka”, pod przywództwem pułkownika Apisa.

Jednak tragiczne te wydarzenia rodzą podejrzenia, że w zamachu na arcyksięcia umoczeni są austriacko-węgierscy gracze. W rzeczywistości wielu w cesarstwie nie było zadowolonych z polityki władcy. Franciszek Ferdynand miał żonę Czeszkę i przejawiał sympatie słowianofilskie. Chciał wzmocnienia monarchii nadając prawa Słowianom zrównując ich z obywatelami niemieckimi i węgierskimi. Takie pomysły irytowały polityków we Wiedniu i Budapeszcie. Gdyby do tego doszło, ziemie znajdujące się pod węgierskim panowaniem, otrzymałyby autonomię i samorządy. To może wyjaśniać dziwne zachowanie austriackich służb bezpieczeństwa.

Ale prostota i oczywistość nieszczęsnego mordu na arcyksięciu i jego żonie jest złudna. Na myśl austro-węgierskiego przywódcy nie przyszło, że w prowadzeniu śledztwa uczestniczyli konspiratorzy. Ujawnienie szczegółów zbrodni przez policję wskazuje, … że sama to zorganizowała!

Ci, co stali za 18 zamachowcami, chcieli więcej niż śmierci samego arcyksięcia. Aby austriaccy śledczy dotarli do tych, którzy byli faktycznie odpowiedzialni, trzeba by było wykonawców pochwycić żywymi. Dlatego wszyscy dostali ampułki z trucizną! I gdy zobaczyli, że nie uciekną, Nedeljko Gabrynowicz i Gavrilo Princip zażyli truciznę, tyle że ta nie zadziałała! Ten na pozór przypadek, jest kluczowym ogniwem w łańcuchu dalszych tragicznych wydarzeń! Przezorność konspiratorów jest godna uwagi: wyposażyć zamachowców „bezpieczną” trucizną i dać im czas na strzelenie. Tłum i bliskość straży arcyksięcia przy drugiej próbie nie dały czasu zabić się zamachowcom, którzy wpadli w ręce systemu sprawiedliwości.

Całe śledztwo oparto na zeznaniach terrorystów! Gdyby policja zamiast nich miała dwa trupy, śledztwo by zakończono. Ale dzięki dziwnej truciźnie śledczy dostali nie tylko nitkę ale całą linę, dzięki której mogli dotrzeć do kłębka zagadki. Kto dal zamachowcom bezpieczną truciznę? Ktokolwiek to był, chciał, aby szybko znaleziono podejrzanych i skierowano gniew przeciwko Serbom. Sami Serbowie nie mieli interesu aby policja ujęła zamachowców żywcem; to by tylko skierowało podejrzenie na nich. Austriackim tajnym służbom wystarczyło słabo strzec parę książęcą i „zaniedbać” ochronę we właściwym momencie. I to wszystko, co musieli zrobić.

To jednak wierzchołek góry lodowej. Członkowie Młodej Bośni dostali truciznę od innej organizacji...

Szukając prawdziwych organizatorów zabójstwa austriackiego następcy tronu należy założyć, że ktokolwiek to był, chciał wywołać konflikt i to dużo większy niż tylko wojna austro-serbska . Nie byli to ani Serbowie ani Austriacy. Odwet Wiednia za skrytobójstwo doprowadził do wybuchu I wojny światowej. Ale najpierw należy zapytać, czy serbscy inspiratorzy zamachu dążyli do czegoś większego? Chcieli konfliktu aż w takim rozmiarze?

W interesie serbskich nacjonalistów i niektórych polityków węgierskich była by śmierć arcyksięcia, ale tylko to. Wielkiej wojny nie chcieli. Serbia chciała załagodzić spory z Cesarstwem, ale nie walczyć. Na to w 1915 roku była za słaba. Jej armia opuściła kraj, została załadowana na statki i ewakuowana do Grecji. Austro-Węgry wykorzystały zamach jako pretekst do pokonania uciążliwej Serbii. Jednak mała, zwycięska na początku kampania, skończyła się wielką wojną, rozpadem Cesarstwa i utratą przez Habsburgów tronu na zawsze.

Nie przypadkiem, że sir Edward Grey, były brytyjski minister spraw zagranicznych napisał w pamiętnikach: „Prawdopodobnie świat nigdy nie pozna całej prawdy o zamachu na Franciszka Ferdynanda. Wydaje się, że nigdy żaden człowiek o tym zabójstwie nie będzie wiedział wszystkiego, co wiedzieć należy.” O jaką tajemnicę tu chodzi? Śledczy szybko ujęli i pokazali zamachowców. Ale brytyjskie MSZ mówiło coś innego: miesiąc po zamachu na arcyksięcia wybuchła I wojna światowa, w której zginęło wiele dziesiątek milionów ludzi. Jak to się stało? Tego nikt nie potrafi wyjaśnić. Dlatego spróbujemy wyjaśnić, komu potrzebna była wojna o tak bezprecedensowym zasięgu.

Aby właściwie określić, kto skorzystał na zabójstwie arcyksięcia, wystarczy spojrzeć na wynik I wojny światowej. Zniszczyła ona dwóch głównych konkurentów Wielkiej Brytanii – Rosję i Niemcy. Gdy Rosja nie została rozbita w efekcie wojny z Japonią i dokładnie zaplanowanej rewolucji, Londyn rozpoczął staranne przygotowania do nowego, bardziej ambitnego projektu. Jego cele były imponujące i okazałe. Żelazo należy kuć kiedy gorące. Polityczna mapa tej doby mogła zostać zmieniona tylko wielką europejską wojną. W planach mogły być granice krajów i nawet ludzi zmienionych nie do poznania. Do zniszczenia Rosji Brytyjczykom nie wystarczała wojna, potrzebna była wojna światowa. Do zniszczenia Niemiec, gdzie nie było nawet śladu rewolucyjnego ducha, była potrzebna wojna o niespotykanej sile. Tylko totalna katastrofa mogła zmusić niemieckich mieszczan do pogardzenia swoim cesarzem.

Zniszczenie Rosji i Niemiec mieściło się w priorytetach odwiecznej polityki brytyjskiej: nie dopuścić do powstania na europejskim kontynencie silnego państwa, a już silnego bloku państw w szczególności. Sojusz rosyjsko-niemiecki to najgorszy koszmar Anglików. Główny cel Brytyjczyków: nie dopuścić do tego aliansu i dalej – zmusić te państwa do śmiertelnej walki przeciwko sobie. Nie było to łatwe. Na początku XX w. między Rosją a Niemcami nie było sporów mogących być powodem konfliktu. Państwa te rządzone były przez dwóch kuzynów: Mikołaja i Wilhelma, między którymi panowały dobre stosunki. Dlaczego mieliby zacząć się bić? Dla urodzonych pod koniec XX w. to Niemcy były aroganckim agresorem, który dwukrotnie w ciągu stulecia przywiódł Rosję na skraj śmierci. Ale przed I wojną światową wyglądało to inaczej. Dla Rosji Niemcy były tradycyjnie przyjacielskim reżimem, z którym Rosja nie walczyła od czasu wojen napoleońskich, a więc jakieś 100 lat. Trzeba było czegoś szczególnego, aby te dwa kraje o tym zapomniały. Dlatego sprowokowanie między nimi konfliktu stało się celem polityki brytyjskiej. Francja także starała się o to samo, co było częścią jej polityki zagranicznej. Dzięki wojnie mogła odzyskać Alzację i Lotaryngię, ale nie mogła Niemiec zwyciężyć sama. Kto poza nią mógł walczyć o „wzniosłe cele” - powrót tych ziem na matczyne łono a potem rozpaść się? Rosja, rzecz jasna.

Zabójstwo austriackiego następcy tronu było niezbędnym elementem, ostatnią cegłą w planie rozpalenia światowego pożaru. Było to wielkie, precyzyjne dzieło; rozpoczęło się zaraz po wojnie rosyjsko-tureckiej i trwało niemal dziesięć lat. Trzeba było przygotować przeciwników a później przygotowania doprowadzić do logicznego końca: zapalenia lontu przyszłej wojny, w istocie wojny ŚWIATOWEJ . I nie było do tego lepszego miejsca niż Bałkany, z wielowiekowymi politycznymi intrygami, konspiracjami i wojnami. Śmierć nieszczęsnego arcyksięcia, była więc prowokacją prowadzącą do wojny. I tak się stało; w niecały miesiąc po strzałach Gavrilo Principa, Niemcy wypowiedziały Rosji wojnę!

Krąg się zamknął: Anglia weszła w sojusz z Rosją, aby nie dopuścić do zawarcia przez nią zbliżeniu z Niemcami i aby wojna zniszczyła dwóch konkurentów!

Za zabójstwem Franciszka Ferdynanda stały brytyjskie i francuskie służby:

W interesie Brytanii leżało aby szybkie śledztwo doprowadziło do Serbii, a tym samym wywołać konflikt między Serbią a Austrią; tak samo aby Rosja (sojusznik Serbii) i Niemcy (sojusznik Austro-Węgier), zaczęły walczyć.

Zgodnie z brytyjskim planem, w wyniku wojny i rewolucji, miałaby Rosja stracić wszystkie swoje granice, stać się słabą republiką i skończyć w finansowych sidłach swoich „dobroczyńców”. Ten sam los spotkać miał Niemcy. Śmiertelna rana zadana przez Gavrilo Principa była sygnałem rozpoczęcia tych wszystkich nieszczęść...

Inny problem powstał podczas przygotowań do rosyjsko-niemieckiej konfrontacji. Carat zawsze trzeźwo oceniał swoje siły zbrojne i nigdy nie zamierzał przystąpić do wojny z Niemcami i ich sojusznikiem - Austrią, a więc z dwoma potęgami naraz!

Aby się jednak Rosja do wojny włączyła, trzeba było ją przekonać, że ma „lojalnych sojuszników”, którzy nie zostawią cara w potrzebie. To ten sam scenariusz, który nas (Rosję – MM) wciągnął do wojny z Japonią, tyle że w większym wymiarze – gwarantował carskiej władzy sojusz by następnie zostawić ją na lodzie z nieprzyjacielem w momencie największego zagrożenia. Przedwojenne wydarzenia do tego scenariusza pasowały. Anglia, nasz najbardziej nieprzejednany wróg, drastycznie zmieniła stanowisko i stała się naszym „sojusznikiem”. Na spotkaniu angielsko-rosyjskim w 1907 r., Piotrogród wstąpił do koalicji francusko-angielskiej - „Trójprzymierza” (Entente – z franc. Entente Cordiale). Synowie Albionu, tak często psujący krew dyplomatom rosyjskim, a którzy wywołali tyle wojen aby osłabić nasz kraj, zostali naszymi „sojusznikami”. Człowiek powinien być bardzo ostrożny. Jednak Mikołaj II był łatwowierny a stając się narzędziem w rękach wrogów udających przyjaciół, drogo za to zapłacił.

Anglia zmobilizowała wszystkie siły do przygotowania przyszłego konfliktu. A za nią wynurzyła się sylwetka kolejnego przyszłego „sojusznika”. USA, hojnie finansujące japońską agresję i rosyjską rewolucję, nie spoczęły na laurach i po cichu wkroczyły na scenę. Zmieniło to całą dotychczasową światową równowagę sił. Kiedyś to brytyjski pies merdał swoim amerykańskim ogonem, teraz ogon zaczął merdać psem.

A może ci, którzy obmyślili I wojnę światową zwyczajnie nie rozumieli, jakie owoce ich praca przyniesie..? Dlaczego nasi „sojusznicy” weszli do tego konfliktu tak ochoczo? Odpowiedź jest prosta: I wojna światowa nie zniszczyła żadnego państwa demokratycznego. Konstrukcja państw demokratycznych jest stabilniejsza niż monarchii. W dobie globalnego kataklizmu do władzy dochodzi nowa partia, inny rząd, lub nowy przywódca ale nigdy nie dochodzi do rewolucji albo społecznych wybuchów. Monarchie nie mają tak bajecznego piorunochronu – prostą zmianę politycznego umeblowania. W monarchii jest inaczej. Bez względu kto będzie wodzem, carem czy cesarzem, w czasie wojny to on jest odpowiedzialny osobiście. Zmienić cara jest trudniej niż zastąpić premiera. Zatem monarchia nie może zmienić swojej głowy państwa, ludzie powstaną aby zmienić formę władzy. A rewolucja w czasie wojny prowadzi wyłącznie do porażki.

Taka szczególna stabilność demokratycznego władztwa w czasie różnych kryzysów dała jej rządom

możliwość podjęcia decyzji wywołania globalnego konfliktu, aby zniszczyć monarchistycznych konkurentów. Z tego powodu Francja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone weszły do konfrontacji i rozjechały monarchie z cała mocą. Wystarczy zobaczyć efekty I wojny światowej: USA nic nie straciły a wydały góry pieniędzy na kontrakty wojskowe i tylko się wzmocniły. Anglia zniszczyła swych niebezpiecznych rywali – Rosję i Niemcy, i wyszła z tego mocno osłabiona. Jednakże w porównaniu z innymi państwami wynurzyła się jako oaza prosperity. Francja wyszła z tego najgorzej. Wojna zniszczyła jej terytorium powodując ogromne ludzkie i gospodarcze straty. Mimo to Francuzi i tak osiągnęli soje cele: „zwymiotowali” wojnę z Prusami i odzyskali utracone terytoria prowincji! Nemesis Paryża – Niemcy, leżały rozbite w proch, a ciężkie straty armii francuskiej nie były niczym więcej niż kosztami na usunięcie niebezpiecznego sąsiada.

Prawda o organizatorach sarajewskiego zamachu już została poznana. W każdej grze każdy aktor ma dobrze rozpisaną rolę. Wejście na scenę, powiedzenie swojej kwestii i wykonanie określonych gestów. Potem przychodzi czas powrotu za kurtynę. I wszyscy kluczowi aktorzy i świadkowie dramatu: zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, odeszli w zaświaty. Nedeljko Gabrynowicz opuścił ten padół pierwszy. Wkrótce, 1 maja 1918 r., podążył za nim Gavrilo Princip, umierając na gruźlicę w więzieniu, tak jak jego wspólnik. Swoje role młodych terrorystów zakończyli na dwa sposoby: zabili arcyksięcia i wysłali Austriaków na „właściwą” drogę. Grali zgodnie ze scenariuszem napisanym przez wojskowych i politycznych organizatorów zamachu. Pułkownik Apis Dmitrijevič, szef organizacji nacjonalistów serbskich „Czerna Ręka”, walczył na froncie wojny, którą pomógł wywołać cztery lata wcześniej, gdy nagle został aresztowany na rozkaz własnego rządu. Ważny organizator zakulisowych rozgrywek teraz był niepotrzebnym świadkiem: ludzie szefa wywiadu serbskiego sztabu generalnego postawili go pod sąd wojenny, który bezzwłocznie postawił go przed plutonem egzekucyjnym.

„Polityczny” organizator zamachu w Sarajewie - Vladimir Gačinovič, także zmarł w podejrzanych okolicznościach. Był jednocześni członkiem trzech organizacji oskarżanych o zamach”: Młodej Bośni, Obrony Cywilnej i „Czernej Ręki. Był także głównym ideologiem i najbardziej wpływowym członkiem Młodej Bośni, która zamachu dokonała. To Gačinovič przekazał kontakty w tych organizacjach rosyjskim konspiratorom, którzy użyli ich później do rozpętania rewolucji. Jego przyjacielem był socjalista Natanson i socjal-demokraci Martow, Lunacharski, Radek i Trocki. Ten ostatni nawet po jego śmierci wychwalał go. Ale w sierpniu 1917 Vladimir Gačinovič nagle zachorował. Była to tak niezrozumiała i zagadkowa choroba, że szwajcarscy lekarze badający go dwukrotnie niczego nie znaleźli. Miesiąc później Gačinovič zmarł...

Pierwsza kula trafiła arcyksiężną w pierś. Zdołała tylko westchnąć i upadła na siedzenie. „Suknia, suknia” - mamrotała, patrząc jaki czerwona plama rozszerza się na białym jedwabiu. Ale to nie była jej krew. Druga kula trafiła w kręgosłup jej męża, przeszła przez mundur i rozerwała tętnicę szyjną. Następca tronu ścisnął szyję ale krew przeciekała mu przez palce wsiąkając w śnieżnobiałąsuknię jego żony i w jego niebieski mundur.

„Sofie, Sofie, nie umieraj! Żyj dla naszych dzieci!“ mruczał Franciszek Ferdynand i upadł koło swojej żony. Ale ona już go nie słyszała, zmarła chwilę wcześniej. W tej chwili nowa krew trysnęła

przez ręce generała Potiorka, który trzymał je na szyi arcyksięcia usiłując mu pomóc. Eskorta stała z boku.

Szyja, jego szyja! - krzyczał ktoś histerycznie. Fotograf stojący w pobliżu skorzystał z okazji i uchwycił każdy moment strzałów.

Czyjeś palce starały zawrzeć ranę Franciszka Ferdynanda ale krew nadal płynęła jak rzeka. Wstrzymanie krwawienia tętnicy szyjnej nawet w spokojnych warunkach nie jest łatwe, ale tu dodatkowo przeszkadzał kołnierzyk. Arcyksiążę zapinał mundur bardzo sztywno i ze swym zwykłym humorem żartował, że „krawiec musiał ubranie przyszyć bo inaczej guziki by uleciały”. Teraz, w ten sądny dzień, jego adiutanci rozpaczliwie starali się jego niebieski mundur rozpiąć aby zatamować krwawienie. Nikt nie miał nożyczek. Generał Potiorek ocknął się pierwszy.

„Do Szpitala, prędko!” - krzyczał do swego kierowcy, gdy go otrząsnął z szoku. Auto ruszyło gwałtownie. Na tylnym siedzeniu umierał Franciszek Ferdynand w ramionach dwóch adiutantów, którzy z marnym skutkiem starali się ranę uciskać. Arcyksiążę oddychał jeszcze 15 minut po utracie świadomości. Chwilę potem zmarł w aucie obok swojej żony; jej biała suknia była przesiąknięta krwią obojga małżonków.

 

Miesiąc później krew zalała całą Europę...

 

Episode 3. Assassination in Sarajevo na Oriental Review.